Obrzędy

Obok gwary Spisz posiada bogatą obrzędowość, na powstanie której ogromny wpływ miała cykliczność pór roku, kalendarz świąt kościelnych, determinacja przyrody oraz słaby kontakt ze światem zewnętrznym.

Ważnym miejscem w społeczności spiskiej był Kościół, wokół którego skupiało się nie tylko życie religijne, ale także obowiązki dnia codziennego. Porządek roku liturgicznego wpływał zasadniczo na zachowanie i postępowanie ludzi. Mieszkańcy przestrzegali, aby w czasie adwentu ziemię nie naruszać, by odpoczęła.

Nie wolno było podejmować żadnych prac polowych. Istotnym dniem była wigilia św. Łucji. Każdy gospodarz zabezpieczał swoje gospodarstwo czyniąc krzyżyki nad drzwiami do stajni i opisując święconą kredą swoją zagrodę. Wierzył, że  tego dnia mają dostęp złe moce, a przede wszystkim tzw. "strzygi"- kobiety trudniące się magią. Miały one wielką moc, mogły krowom odebrać mleko, lub sprowadzić chorobę na bydło. Zwyczaj ten zupełnie zanikł w tradycji ludowej. Do dziś wśród ludzi zachowało się powiedzenie: "jako wilijo, taki cały rok". Bardzo uważano, aby tego dnia nic nikomu nie pożyczać. Dobrze miał się zapowiadać nowy rok, kiedy pierwszy nawiedził dom młody mężczyzna, wróżyło to na obfitość, zdrowie i pomyślność. Po wieczerzy wigilijnej ojciec rodziny chcąc poznać jaki będzie urodzaj, wybierał węgliki z paleniska i każdemu przydzielał kawałek pola. Jeśli węglik jarzył się zapowiadało to urodzaj na danym "fałatku" (polu). Młode dziewczyny chcąc poznać swoją przyszłość wychodziły przed dom i nadsłuchiwały, z której strony zaszczeka pies, z tej przybędzie przyszły mąż. Było też w zwyczaju, że uderzały w drzwi chlewu, nadsłuchując ile razy chrząknie świnia- za tyle lat wyjdzie dziewczyna za mąż.

Karnawał zwany na Spiszu "miysopusty" był okresem radości, psot i żartów.  Głownie młodzież spotykała się na wspólnych "potancówkach", ale także w długie, zimowe wieczory kobiety "pruły" pierze, przędły len, "grymplały" wełnę,  czy też tkały na krosnach płótno. W Święto Matki Bożej Gromnicznej, przypadające 2 lutego, gospodynie zakładały regionalne stroje i uczestniczyły z gromnicami w uroczystej procesji. Na koniec karnawału kawalerowie przebrani za cyganki chodzili po wsi z koniem, towarzyszyła im muzyka, a nade wszystko psotliwość. Tego dnia młode dziewczyny, dzieci unikały spotkania z przebranymi cygankami, gdyż te brudziły i smarowały sadzą, gdzie popadło. Zabierały domownikom różne sprzęty, które właściciel musiał wykupić. W Czarną Niedzielę przed Wielkanocą, tzw. "Śmiertną" Niedzielę, dziewczyny chodziły po wsi ze "śmiertuską" (marzanną), odwiedzały domostwa, za co otrzymywały jajka. Po obejściu całej wsi, do obmarzłej rzeki wrzucały "śmiertuskę" i topiły ją w wodzie. Dziewczyny smażyły z zebranych jajek jajecznicę, na którą schodzili się chłopcy. Zwyczaj ten najdłużej utrzymywał się we Frydmanie oraz w Krempachach.

W dzień Zielonych Świąt zachował się zwyczaj"ogrywania mai". W przeddzień wieczorem przed każdym domem, gdzie mieszkały panny, kawalerzy stawiali "maje". W gwarze słowo to oznacza modrzew. W niektórych spiskich wioskach stawia się świerki z przecinki, a gdzie indziej olszynę. W niedzielę grupa młodzieńców pod przewodnictwem "husara" (przystojny mężczyzna z szablą w ręku, ubrany w granatowy surdut, czerwone spodnie i wysokie czarne buty z cholewą), spotykała  się pod kościołem lub kapliczką, skąd po odśpiewaniu pieśni do Matki Bożej, rozpoczynali obchód  wsi. Zatrzymywali się przy domach gdzie stały "maje". Tu  chłopak prosił do tańca dziewczynę i jej matkę. Kawalerzy otrzymywali w podzięce pieniężne datki. Dziś zwyczaj ten nie przetrwał we wszystkich  wioskach, a tam gdzie się zachował w większości kultywują go strażacy. Nie sposób nie  wspomnieć o tradycji święta Bożego Ciała i lokalnych odpustach. Przy wielkim zaangażowaniu mieszkańców wiosek przygotowuje się procesje, które mają bogatą oprawę. Widać stroje regionalne, gra orkiestra, młodzież niesie pięknie przystrojone feretrony.  Na zakończenie oktawy Bożego Ciała kobiety wiją wianki, które po święceniu umieszczone są na zewnętrznej, frontowej ścianie domu. Spiszacy wierzą, że pioruny omijają taki dom. W Niedzicy zachował się zwyczaj, że w dzień odpustu Matki Bożej Lewockiej (2lipca) święci się róże podczas mszy świętej.

Religijność ludu spiskiego miesza się z magią, wiarą w zabobony. Wierzono, że po świecie błąkają się dusze zmarłych, które odwiedzają żyjących. Zachowało się wiele opowieści, w których poruszony jest problem strachu, lęku przed istotami demonicznymi, o miejscach, gdzie "strachy" czyhały na człowieka: u grobu, w mieszkaniu, przy zachowanym skarbie, na miejscu zbrodni, czy nagłej śmierci, we młynie, przy moście. Tam często fundowano kapliczkę, przydrożne krzyże, aby błąkająca się dusza zaznała spokój wieczny. Niektórzy do dziś wierzą w tzw. "ośladę", czyli znak dawany przez duszę, która w danej chwili odchodzi ze świata żywych do krainy zmarłych. Często ze ściany spada obraz, pęka naczynie lub słychać niewyjaśnione odgłosy. Zaistniałe zjawiska trudne są do zinterpretowania w realnym świecie. Podobnie jak określenie tzw. "mary". Taka nieziemska siła miała dostęp do osoby śpiącej, kładła mu się na piersiach utrudniając poruszanie się i oddychanie. Wielu dotknęło tzw. "mamumienie", które polegało na tym, że osoba, która wyszła wieczorem z domu, nie mogła znaleźć powrotnej drogi. Długo błądziła i dopiero kiedy zaczynało świtać, odnajdywała właściwą drogę. Tłumaczy się to tym, że dawniej ludzie niezbyt często chodzili do kościoła, niektórzy nie przyjmowali Sakramentu Bierzmowania, przez to złe moce miały dostęp do grzesznego człowieka